Malaga – co słychać na zagranicznych stażach?
Hola! Pozdrawiamy z Hiszpanii!
Aż nie chce się wierzyć, że za nami już trzy tygodnie – kiedy to zleciało? Teraz, gdy wszystko dookoła jest takie znajome, autobusy obłaskawione, czas w pracy mija niepostrzeżenie i znamy już wszystkie ceny w Primarku na pamięć, wcale nie chcemy wracać, zwłaszcza że hiszpańska jesień rozpieszcza nas iście wakacyjnymi temperaturami serwując nam nawet 30 C.
Udział w projekcie to moc nowych doświadczeń, których doświadczamy każdego dnia odbywając staże. Wioleta i Klaudia w restauracjach na starym mieście przygotowują codziennie pyszne dania na lunch dla turystów i mieszkańców, one najlepiej wiedzą że sezon turystyczny w Maladze trwa nadal, bo liczba gości świadczy o tym najlepiej. Podobnie dziewczyny pracujące w hotelach Ilunion i Soho Bahia nie narzekają na brak pracy. Każdego dnia obsługują gości w restauracji podczas śniadań i poznają sekrety działania recepcji oraz działu housekeeping pod czujnym okiem nowych kolegów z pracy. Informatycy Łukasz i Kuba w Residencia Rosaleda obsługują serwery, sprzęt IT oraz uczą się zarządzania bazami danych studentów w Maladze, pracują także nad stworzeniem nowej strony internetowej swojej firmy. Z największymi wyzwaniami mierzą się jednak logistycy – Radek, Łukasz i Kuba pracujący w centrum logistycznym firmy Superskunk. Tylko oni potrafią rozładować dużą dostawę towaru, sprawdzić czy wszystko się zgadza i przygotować zamówienia zgodnie z zamówieniami sieci sklepów – na brak pracy żaden z nich na pewno nie narzeka. Każdy z nas ma co robić od poniedziałku do piątku, ale w weekend z przyjemnością odkrywamy sekrety Andaluzji i zwiedzamy.
Dzięki temu udało nam się zobaczyć prawdziwe perełki andaluzyjskiej architektury wspaniałego Michas Pueblo, zobaczyliśmy tętniącą turystycznym życiem Fuengirolę i szlakiem polskich bohaterów walczących w oddziałach Napoleona podążyliśmy do Castillo Sohail – To właśnie tu ponad 200 lat temu, 14 i 15.10.1810 r, u podnóża twierdzy Sohail w Fuengiroli rozegrała się jedna z największych bitew napoleońskich. Należący do wojsk Bonapartego polski garnizon pod dowództwem kpt. F. Młokosiewicza, przy wsparciu por. E. Chełmickiego praz mjr. I. Bronisza, otrzymał zadanie obrony twierdzy przed wojskami brytyjskimi i hiszpańskimi. Mimo dziesięciokrotnej przewagi wroga, polscy dowódcy, ku zdumieniu samego Napoleona, zdołali wygrać tę bitwę i odeprzeć atak. Bonaparte w uznaniu zasług odznaczył ich Krzyżem Legii Honorowej.
Skala odniesionego zwycięstwa nadal zadziwia, także współczesnych miłośników historii.
Mury arabskiej twierdzy wznoszącej się na wzgórzu za miastem, budzą respekt i przyprawiają o siódme poty, każdego kto stromą ścieżką próbuje wspiąć się do zamku, aż trudno sobie wyobrazić jak w takiej spiekocie można walczyć? Tym bardziej godne podziwu jest zwycięstwo polskich żołnierzy Księstwa Warszawskiego, którzy dokonali tego, co inni uważali za niemożliwe.
Po całym tygodniu pracy mieliśmy także okazję zrelaksować się podczas wodnych szaleństw w Aquamijas oraz podglądając sekrety zwierząt w Bioparku, w którym króluje potężny baobab.
Wiele emocji wzbudziło w nas także pięknie położone Michas Pueblo – białe miasteczko, po którym turyści mogą przejechać się tradycyjną ekologiczną taksówką napędzaną sianem – czyli BURROS TAXI. Wędrując uliczkami tego pięknego miasteczka podziwialiśmy ozdobione wiszącymi doniczkami ściany domów, zajrzeliśmy także na arenę corridy i zmierzyliśmy się z bykiem. W lokalnym muzeum poznaliśmy historię ludowego rzemiosła oraz tradycyjnej produkcji oliwy i wina, z których słynie Andaluzja.
Po całym tygodniu pracy mieliśmy także okazję zrelaksować się podczas wodnych szaleństw w Aquamijas oraz w Bioparku dzikich zwierząt i egzotycznych roślin, w którym króluje potężny baobab.
Jednak najwięcej wrażeń dostarczyła nam wyprawa do El Caminito del Rey – kanionu utworzonego przez wody rzeki Guadalhorce, w którym ponad 100 lat temu pracujący przy zaporze robotnicy wybudowali na potrzeby swojej pracy ścieżkę niemal zawieszoną na pionowych ścianach wąwozu. Przez lata cieszyła turystów i pozwalała im na odkrywanie wspaniałych widoków kanionu, jednak brak remontów i konserwacji sprawił że od lat 80 poruszanie się nią wielu zapalonych miłośników trekkingu przypłaciło śmiercią. Zamiłowanie do wspinaczki było silniejsze niż zdrowy rozsądek, nawet wysokie kary nie odstraszały śmiałków. Dzięki środkom pochodzącym z funduszy Unii Europejskiej szlak udało się zbudować na nowo, pozostawiając jako atrakcję widoczne fragmenty dawnej ścieżki wznoszącej się poniżej. Od 2015 roku miłośnicy aktywnej turystyki mogą na nowo cieszyć się wspaniałymi widokami rzeki Guadalhorce – my także mieliśmy taką możliwość. O wyjątkowej atrakcyjności tego szlaku najlepiej świadczy fakt, że dziennie odwiedzić może go tylko 450 osób, a bilety sprzedane są z conajmniej miesięcznym wyprzedzeniem – my jednak mamy swoje sposoby! Przejście całego szlaku – czyli 7,7 km było niesamowitym przeżyciem, nawet lęk wysokości jaki większość z nas odczuwała, nie powstrzymał nas przed podziwianiem cudownych widoków, bo tam w górze, na ścieżce przytwierdzonej do wąwozu, zupełnie się o nim zapomina, a wspaniałe widoki są najlepszym rozproszeniem. Takiej atrakcji na pewno nie zapomnimy do końca życia.
Z pewnością będziemy także pamiętali o cudownej Sevilli, po której mamy wyraźny niedosyt – na poznanie tego miasta potrzeba zdecydowanie więcej czasu. Było tak wiele pięknych miejsc do oglądania, a nam zdaje się że zaledwie na nie spojrzeliśmy i już musieliśmy wracać, naprawdę żal było wyjeżdżać. Plac Hiszpański, wspaniała Giralda i niesamowita, największa na świecie gotycka katedra oraz otaczające ją wąskie uliczki z restauracyjkami serwującymi tapas po prostu nas zachwyciły.
Od poniedziałku czeka nas praca i ostatni tydzień, nowych wrażeń na pewno nam nie zabraknie, bo przecież niedawno wszystko poznawaliśmy a już za 5 dni przyjdzie nam żegnać się z tymi niesamowitymi miejscami, z przyjaciółmi w pracy i goszczącymi nas rodzinami.