Atmosfera ‘tuż przed’ oraz dzień, w którym wszystko dzieje się po raz pierwszy



Projekt: „Staże i praktyki zagraniczne dla osób kształcących się i szkolących zawodowo”, realizowany przez Fundację Rozwoju Systemu Edukacji, współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego, Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki, w ramach Priorytetu III Wysoka jakość systemu oświaty Działania 3.4 – Otwartość systemu oświaty w kontekście uczenia się przez całe życie Poddziałanie 3.4.2 Upowszechnianie uczenia się prze całe życie.
Projekt numer: 2012 – 1 – PL1 – LEO01 – 27554 „Doświadczenie zawodowe kluczem do kariery”
Jak się czujemy przed wyjazdem do Londynu? – informacje od uczestniczek projektu zebrane i zredagowane przez uczestniczkę projektu, Ewę Nakielną.
W artykule zebrałam relacje od wszystkich uczestniczek projektu. Na początku jednak chciałam wspomnieć, jak to się wszystko zaczęło czyli jak czułyśmy się przed otrzymaniem wiadomości o tym, że wybrano nas do udziału w projekcie. Projekt obejmował dwie klasy: klasę o profilu technik obsługi turystycznej i technik hotelarstwa, lecz tylko piętnaście osób mogło wziąć w nim udział. Okres przed dostaniem się do projektu był bardzo stresujący, można by powiedzieć, że był ,,wyścigiem szczurów” , ponieważ było o co walczyć – stawką były MARZENIA. Po otrzymaniu pozytywnej wiadomości, ,,jesteś na liście, lecisz do Londynu” czułyśmy wielką satysfakcję, w końcu pracowałyśmy cały rok, jeśli nie dłużej, aby wziąć udział w projekcie.
Wyjazd jest dla nas szansą na zdobycie doświadczenia zawodowego, nowych umiejętności, poprawienia języka angielskiego, poznania nowych miejsc a także nauczenia się samodzielności i zaradności. Im bliżej wyjazdu czujemy niepokój i oczywiście stres. Dokładnie nie wiemy czego się spodziewać w Londynie. Nie znamy jeszcze osobiście naszych miejsc pracy, rodzin u których będziemy mieszkać, dlatego też jesteśmy trochę spięte. Zdajemy sobie sprawę z tego, iż możemy popełnić wiele błędów. Mamy jednak nadzieję ,że nasi pracodawcy wykażą wobec nas ogromną cierpliwość i zrozumienie. Mam nadzieję, że ta podróż będzie dla nas najlepszą lekcją życia – nauczy nas dobrych relacji z ludźmi, otwierania się na nowe kultury, tego abyśmy mogły na sobie polegać i stały się bardziej koleżeńskie. Pomimo obaw wierzymy, że podołamy naszym obowiązkom, a czas wolny pozwoli nam poznać piękne zakątki miasta oraz inne atrakcje. Natomiast zdobyte doświadczenie na pewno będzie nieocenionym atutem w przyszłości. Kto wie może któraś z nas będzie kiedyś mieszkać na stałe w Londynie?
Dzień pierwszy – podróż oraz zakwaterowanie – tekst zredagowany przez opiekunkę grupy, Agnieszkę Jeromin.
Niedziela, 15 września 2013 roku to dzień, na który czekałyśmy z niecierpliwością. Piętnaście stojących u progu dorosłości dziewcząt, przed którymi los postawił niezwykłą szansę – cztery tygodnie praktyk zawodowych zagranicą, poznawanie obcej kultury i języka, zwiedzanie największych zabytków Londynu… Ogromna radość, ale też ogromne obawy. Dzień, w którym przeważająca większość z nich po raz pierwszy miała okazję lecieć samolotem (a ten, kto leciał wie, jak stresująca może być zarówno sama podróż jak i odprawa na lotnisku) oraz podróżować do innego kraju, dzień, w którym chyba wszystkie, włącznie ze mną musiały pożegnać się z bliskimi na dość długi czas. Wreszcie dzień, w którym z przytulnego i ‘oswojonego’ Malborka trzeba było wskoczyć w wielkie i na pierwszy rzut oka skomplikowane realia wielkiego Londynu.
Wielkie obawy oraz miesiące przygotowań – i ten dzień już za nami. Na lotnisko im. Lecha Wałęsy w gdańskim Rębiechowie odprowadziły nas ciepłe promienie polskiego, jesiennego słońca. Po otarciu łez, które ni stąd ni zowąd pojawiły się przy pożegnaniu, cała podróż upłynęła nam w miłej i radosnej atmosferze. Wzorowo spakowane oraz zważone bagaże pozwoliły bez problemów przejść przez odprawę na lotnisku i wsiąść do Boeing’a 737 linii Ryanair. Łagodny start samolotu i już po chwili znaleźliśmy się ponad chmurami, z których półtorej godziny później wyłoniła się linia brzegowa Wielkiej Brytanii. Bezpieczne lądowanie, odbiór bagażu, cofnięcie zegarków o godzinę, chwila oczekiwań na przedstawiciela ADC College… i od tej chwili tak naprawdę rozpoczęło się zwiedzanie. Na początku towarzyszyło nam dziwne uczucie podróżowania pod prąd, jak zapewne wszystkim, którzy po raz pierwszy doświadczają lewostronnego ruchu ulicznego na wyspach. Szybko jednak naszą uwagę zaczęły przykuwać pierwsze charakterystyczne angielskie domy, stacje metra oraz przystanki autobusowe, a na nich charakterystyczne double decker buses – czyli czerwone dwupoziomowe autobusy, będące wizytówką Londynu. Pojawiały się również zabawne akcenty, jak choćby sklep z polskimi produktami o swojskiej nazwie ‘U Cioci’. Uświadomiłyśmy sobie również, jak wielkim miastem jest Londyn, gdy kilkakrotnie stanęłyśmy w korku, oczywiście w strugach deszczu, bo i pogoda przywitała nas iście po londyńsku. W końcu dotarłyśmy do siedziby ADC College, gdzie czekały na nas przedstawicielki tego centrum oraz rodziny, u których będziemy mieszkały przez najbliższe cztery tygodnie. Z uśmiechem na ustach, przywitane przez jednego z gospodarzy głośnym i pięknie zaakcentowanym ‘Dzień dobry’ (po którym nastąpiło długie wyjaśnienie w języku angielskim, że to jedyne, co potrafi powiedzieć w naszym języku ), spakowałyśmy się i zgodnie z ustaloną wcześniej listą ruszyłyśmy do naszych nowych domów. Jutro pierwszy dzień praktyk – nasz wielki dzień.
Relacje uczestniczek projektu po pierwszym tygodniu praktyk:
Ola Ciok: Pierwszy tydzień zleciał bardzo szybko. Przyznam szczerze, że wcale nie odczuwam tego, że zostały jeszcze tylko trzy tygodnie. Jednak zacznijmy od początku. Nie popłakałam się, gdy się żegnałam z bliskimi, a to już sukces. Byłam jednak trochę przerażona całą tą podróżą. Myślałam sobie „O Boże, co to będzie? Przecież ja tam zginę…”. Oczywiście nie było tak. Najbardziej przerażał mnie lot, więc kiedy zobaczyłam samolot nogi niemal się pode mną ugięły (ale zdjęcie musiało być). Byłam tak przerażona jak chyba jeszcze nikt…
Gdy dotarłyśmy na miejsce, stres tym lotem nieco opadł, ale pojawiły się nowe obawy. Bałam się jak to będzie, jak ja sobie poradzę w tak wielkim mieście, jak ja wytrzymam bez moich bliskich. Byłam przerażona myślą, że zamieszkam u obcych ludzi, ale teraz po całym tygodniu… Czuję się tu cudownie i mogłabym tu zostać o wiele dłużej, gdyby nie moja rodzina, która została w Polsce. Naprawdę, Londyn jest cudownym miejscem i choć jeszcze niewiele zobaczyłam to bardzo się cieszę, że tu jestem. (…) Robię mnóstwo zdjęć natury i nie tylko. Być może przyda mi się to w pisaniu opowiadań, dlatego zbieram materiały obrazkowe, by potem łatwiej było mi to ubrać w słowa. Bardzo lubię rodzinę, u której mieszkam – pana Manisha i panią Ushę, to cudowni ludzie, a dania które serwują są po prostu nie do opisania, ale oczywiście smaczne, żeby nie było 😉 Londyn jest cudowny i zachwyca różnorodnością, ale gdybym miała dokonać wyboru, to i tak wybrałabym Malbork. Jak to się mówi „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. 🙂
Gdy dotarłyśmy na miejsce, stres tym lotem nieco opadł, ale pojawiły się nowe obawy. Bałam się jak to będzie, jak ja sobie poradzę w tak wielkim mieście, jak ja wytrzymam bez moich bliskich. Byłam przerażona myślą, że zamieszkam u obcych ludzi, ale teraz po całym tygodniu… Czuję się tu cudownie i mogłabym tu zostać o wiele dłużej, gdyby nie moja rodzina, która została w Polsce. Naprawdę, Londyn jest cudownym miejscem i choć jeszcze niewiele zobaczyłam to bardzo się cieszę, że tu jestem. (…) Robię mnóstwo zdjęć natury i nie tylko. Być może przyda mi się to w pisaniu opowiadań, dlatego zbieram materiały obrazkowe, by potem łatwiej było mi to ubrać w słowa. Bardzo lubię rodzinę, u której mieszkam – pana Manisha i panią Ushę, to cudowni ludzie, a dania które serwują są po prostu nie do opisania, ale oczywiście smaczne, żeby nie było 😉 Londyn jest cudowny i zachwyca różnorodnością, ale gdybym miała dokonać wyboru, to i tak wybrałabym Malbork. Jak to się mówi „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. 🙂
Karolina Wajzner: Praktyki w Londynie? Strzał w dziesiątkę – to miasto przyciąga swoim rytmem i tym, że choć wszystko na pozór wydaje się być ogromne, to łatwo przemieszczać się z miejsca na miejsce. Nasze miejsce praktyk (w którym jestem razem z Klaudią Bucholc) jest bardzo fajne – hotel Holiday Inn to typowy przykład dobrze zorganizowanego hotelu sieciowego – dzięki temu uczymy się bardzo wiele każdego dnia – od podstawowych zasad housekeepingu po obserwację nadzorowanie stanowisk pracy innych osób. Wiele jeszcze przed nami, ale już wiemy, że ten miesiąc nauczy nas bardzo wiele. A rodzina? Pani Sarah, która jest rodowitą Brytyjką, to bardzo ciepła i serdeczna osoba. Nie tylko dba o to, żebyśmy miały pyszne śniadanie, lunch czy obiad, ale również troszczy się o nasze dobre samopoczucie i można z nią porozmawiać dosłownie na każdy temat. To bardzo zbliża i dzięki temu dzielnie znosimy tęsknotę za domem.
Edyta Bartosik: Kiedy dowiedziałam się, będąc jeszcze w Polsce, że będę miała praktyki sama i to w dodatku również w recepcji czterogwiazdkowego hotelu, byłam przerażona. Ja? Sama? Ledwo od początku szkoły średniej uczę się języka angielskiego i już takie wyzwanie? Co prawda opanowałam go na tyle, żeby bez problemu się komunikować, ale co innego rozmawiać na lekcji czy tłumaczyć turystom w Malborku jak dojść do zamku, a co innego operować tym językiem w pracy… Teraz, po tygodniu praktyk, sama śmieję się ze swoich obaw – jest wspaniale! Mam bardzo miłych ludzi w pracy, którzy doskonale rozumieją, że nie wiem wszystkiego i dopiero się uczę. Są cierpliwi i pomocni, a przy tym każdego dnia stawiają poprzeczkę coraz wyżej. Obowiązkowo muszę uczestniczyć we wspólnym lunchu dla pracowników, a pytanie ‘How are you, Edyta?’ pojawia się co najmniej kilka razy dziennie. Bardzo mi się tu podoba!