Good Job!
Jesteśmy w Londynie już dwa tygodnie i wypadałoby zrobić pierwsze podsumowanie, bo przecież nasz wyjazd to nie tylko przyjemności, zakupy i zwiedzanie – to przede wszystkim ciężka praca, która wypełnia uczniom codzienne dni.
W ubiegłym tygodniu rozpoczęłyśmy wizyty monitorujące miejsca praktyk i postępy naszych uczniów. Byłyśmy chyba we wszystkich zakątkach Londynu, a metro i miejskie autobusy stały się naszym drugim domem, bo pokonanie trasy pomiędzy poszczególnymi firmami, gdzie uczniowie odbywają praktyki, wymaga nie tylko kondycji, ale przede wszystkim porządnego planu, który z setek połączeń wyłoni te właściwe.
Uczniowie mają praktyki w różnych miejscach, ale każde z nich jest niezwykłe i zawsze miło nas zaskakuje. Wystarczy, że po wejściu przedstawiamy się, wyjaśniamy kim jesteśmy i jaki jest cel naszej wizyty, by na twarzy przyjmującej nas osoby pojawił się niewymuszony serdeczny uśmiech.
Za każdym razem słyszymy wiele pochwał kierowanych pod adresem uczniów. Ich londyńscy przełożeni doceniają zaangażowanie, pracowitość i inicjatywę, chwalą punktualność, zwracają uwagę jak się rozwijają i uczą, cieszy ich, że są chętni zarówno do pracy jak i zdobywania nowych umiejętności. Miło słyszeć takie opinie i pochwały, bo przecież dowodzą one dobrego przygotowania do praktyk i poważnego traktowania swoich obowiązków.
Odwiedzając miejsca staży byłyśmy w ogromnej kuchni hotelu Holiday Inn na lotnisku Heatrow, gdzie Daria i Damian wtopieni w załogę czuli się jak u siebie w domu. W innym hotelu tej sieci w Elstree odbywają praktyki Monika i Małgosia, pod ich adresem również usłyszałyśmy same pochwały od menagerów.
Doświadczyłyśmy luksusu hotelu Crown Plaza gdzie portier w białych rękawiczkach witał nas i otwierał drzwi, a menager wychwalał Michasię i Artura, którzy w tym niezwykłym miejscu poznają tajemnice sztuki kulinarnej oraz obsługi klienta. Z wymaganiami gości biznesowych, którzy w centrum, nieopodal Oxford Street, szukają miejsca na smaczny lunch, doskonale radzą sobie Beata i Klaudia pracujące w Reynolds Cafe. Choć nazwa wskazuje na kawiarnię, w ich lokalu przygotowują pyszne sałatki i przekąski dla zapracowanych Londyńczyków oraz turystów.
Natomiast niepozornie wyglądający od frontu boutikowy Hotel 55, w którym pracują Asia i Agata, otoczył nas przestrzenią pełną relaksującej muzyki , japońskim ogrodem i niezwykłym wschodnim stylem. Widziałyśmy na własne oczy, jak wiele pracy wymaga od dziewcząt utrzymanie go w tak lśniącym wyglądzie.
Będąc w Bedford Arms, gdzie mają praktyki Karolina i Angelika zakochałyśmy się w tym miejscu od pierwszego wrażenia, to hotel jak ze snu, otoczony sielskim klimatem, kucykami pasącymi się na łące, wypełniony antykami, wiekowy, ale bardzo ciepły i przytulny. Obie doskonale radzą sobie z codziennymi obowiązkami, a praca w tak niezwykłym miejscu daje im wiele satysfakcji.
Odwiedzałyśmy też hotele dla turystów, którzy tłumnie zjeżdżają do Londynu o każdej porze roku, Traveloge, Tune czy Equity Point. Widziałyśmy jak Zuzia i Marta w Traveoge świetnie radzą sobie z obsługą klientów i doskonale spisują w roli supervisorek, nadzorując i kontrolując pracę pań pokojowych. Zapracowane Marta w Tune i Julita w Equity Point, nawet nie wiedziały, że byłyśmy w hotelach i rozmawiałyśmy z ich menagerkami, ale opinia szefowych: „pracowita, bardzo sumienna i dokładna” są w tym przypadku jak najbardziej uzasadnione.
Bardzo pozytywnie zaskoczyła nas również Natalia odbywająca staż w Premier Inn, jej profesjonalny wygląd, nowa fryzura i służbowy strój sprawiły, że jest wprost nie do poznania, a szefowie doceniają jej zaangażowanie i otwartość.
Nie sposób opisać klimat wszystkich miejsc gdzie nasi uczniowie zdobywają szlify hotelarskie i gastronomiczne, bo każde jest wyjątkowe na swój sposób, niezwykłe i potrzebne, ale przede wszystkim musi odpowiadać oczekiwaniom klientów o różnej zasobności portfela.
Zupełnie inaczej wyglądają miejsca praktyk informatyków, którzy także od pierwszego dnia, po przywitaniu i przeszkoleniu od razu zostali wrzuceni na głęboką wodę. W wielu miejscach zastałyśmy ich pochłoniętych naprawianiem sprzętów i elementów o których istnieniu, my jako laicy, nadal nie mamy pojęcia. Artur i Mateusz mają praktyki w IT Soho, w samym centrum londyńskiego City, przerwy na lunch spędzają tak inni eleganci w garniturkach, którzy przynoszą im do naprawy swoje notebooki, na schodach katedry św. Pawła.
Miło było patrzeć jak Szymon w Click Communications pochłonięty pracą składał ekran laptopa, Karol w KF Computers and Imaging próbował rozwikłać problemy pracy jednostki centralnej. Nawet Krzysztof, którego zwykle rozsadza energia, w Finchley Computer Center pracował w skupieniu nad indywidualnym zleceniem. Bartka zastałyśmy w Retro Base otoczonego czymś, co nazwałybyśmy komputerowym złomem, ale było widać, że czuje się tam doskonale i świetnie mu się pracuje.
zaskoczeniem był także widok Szymona – tak profesjonalnego w koszuli i garniturze, w szkole z pewnością jeszcze nikt go nie widział. Szef bardzo chwalił go za inicjatywę i przedsiębiorczość, mówił, że świetnie się sprawdza w swoich zadaniach.
U wszystkich informatyków, których odwiedziłyśmy słyszałyśmy same pochwały pod ich adresem. Pracodawcy chwalili umiejętności chłopaków, doceniali ich inicjatywę i zaangażowanie. Cieszyli się, że nie tylko czekają na kolejne zlecenia, ale wręcz sami się ich dopominają. Takich opinii zawsze bardzo przyjemnie się słucha, zwłaszcza kiedy dotyczą naszych uczniów.
Nie sposób opisać wszystkie te miejsca, bo odwiedziłyśmy ich wiele. Widzimy, że dla uczniów inspirująca jest nie tylko praca, ale również wymiana doświadczeń, kiedy się spotykamy dzielą się swoimi spostrzeżeniami, porównują standardy i ceny usług. Dzięki temu patrzą na swoje zawody z szerszej perspektywy.
Wszyscy przyznają, że obawy, które mieli na początku, nagle same gdzieś zniknęły. Szkoda tylko, że czas tak szybko płynie i za nami już dwa tygodnie, bo chociaż z jednej strony tęsknimy do bliskich, którzy zostali w Polsce, to z drugiej strony Londyn pochłania nas bez reszty, jest nam tu dobrze i wcale nie chce się wracać.