- 8 kwietnia, 2024
Hola! Pozdrawiamy ze słonecznej Hiszpanii
Od środy, 3 kwietnia 2024 mieszkamy w 4* Hotelu Parasol by Dorobos w Torremolinos, malowniczym miasteczku położonym na obrzeżach Malagi. W dni powszednie odbywamy staże, a po południu i w weekendy odkrywamy piękną Hiszpanię, na własnej skórze przekonując się, ile prawdy kryje się w powiedzeniu, że Sosta del Sol gwarantuje słońce niemal przez cały rok. To cudowne uczucie, gdy żegnani przez deszcz ze śniegiem na lotnisku w Gdańsku, teleportowaliśmy się do krainy gdzie w kwietniu powitała nas cudowna pogoda i 25 C! Wyjazd 19 uczniów na staże zawodowe jest w pełni finansowany z funduszy Unii Europejskiej i programu Erasmus+ który realizujemy w ramach środków pozyskanych w dwóch projektach: 2022-1-PL01-KA121-VET-000053534 oraz 2023-1-PL01-KA121-VET-000134844. Nasze staże odbywają się w hiszpańskich przedsiębiorstwach, dzięki współpracy z partnerem – firmą Euromind, programiści, informatycy, logistycy i hotelarze z Technikum Nr 3 w Malborku, mają okazję poznać europejskie standardy swoich zawodów w firmach w Maladze. To duże wyzwanie i wiele nowych doświadczeń, nie tylko zawodowych, ale także społecznych i kulturowych. Każdego dnia posługujemy się językiem angielskim, ale także doskonalimy język hiszpański w pracy, w hotelu gdzie mieszkamy i podczas wypraw na miasto.
Za nami ledwie kilka pierwszych dni, ale mnogość doświadczeń sprawia, że czas mknie tu z zawrotną prędkością. W piątek po pracy udało nam się poznać pełne uroku Torremolinos, jego tętniące życiem uliczki oraz niesamowite widoki wybrzeża, jakie można podziwiać wspinając się po schodach do miasteczka. Torremolinos tętni życiem dzięki turystom, mieszkającym w hotelach, które tak jak nasz 4*Parasol by Dorobos położone są przy promenadzie ciągnącej się wzdłuż plaży i morza. Chociaż liczba jego mieszkańców wynosi niespełna 60 tysięcy, w sezonie ilość ta znacznie wzrasta, dzięki odwiedzającym ten region turystom. Na razie na uliczkach nie widać wielkich tłumów, dlatego odwiedzanie małych sklepików z pamiątkami, czy pełnych uroku kramów, oferujących lokalną ceramikę, jest dla nas niezwykle przyjemnym doświadczeniem.
Nasze wrażenia kulturowe zaczęliśmy w sobotę od wyprawy do innego kraju – tak, tak, to nie pomyłka! W sobotę wybraliśmy się na wycieczkę do Gibraltaru – zamorskiego terytorium Wielkiej Brytanii. Na tym najbardziej zaludnionym skrawku Europy na 1 km2 mieszka niemal 4500 osób! Miasto przez wiele lat było w zasadzie wojskową fortecą Brytyjczyków, dlatego jego militarny charakter widać na każdym kroku, gdy przemieszcza się stromymi szlakami Upper Rock – czyli rezerwatu przyrody zlokalizowanego na skale wznoszącej się nad miastem i morzem na wysokość 426 m. Wietrzny dzień niestety uniemożliwił nam wjazd na szczyt kolejką górską, której kursowanie wstrzymano, ale dzięki uprzejmości władz parku, zostaliśmy zawiezieni na górę małym busem. Zaczęliśmy od wspaniałej jaskini św. Michała, w której stalaktyty i stalagmity tworzą niezwykłe obrazy, układając się na kształt anielskich skrzydeł. Widowisko światła i dźwięku potęguje doznania i gwarantuje niesamowite wrażenia wnętrza jaskini, które podziwialiśmy z zapartym tchem. Jej główna sala posiada niezwykłą akustykę i jest wykorzystywana także podczas koncertów muzycznych, do tego celu ma nawet siedzenia ułożone na kształt auli. Naszym kolejnym celem był Sky Walk szklany taras zbudowany na jednej z platform pozostałej po działach artyleryjskich. Gdyby nie lekko zachmurzone niebo i mgła mielibyśmy okazję podziwiać z niego afrykańskie wybrzeże. Taras to atrakcja dla osób o mocnych nerwach, ale widoki jakie prezentował bardzo nam się podobały. Wielką atrakcją wyprawy były także małpy – stali mieszkańcy skały Gibraltarskiej. Makaki Gibraltarskie to jedyna, dziko żyjąca populacja małp w Europie. Na Gibraltarze mieszka ich około 300, chociaż są dzikie, to za sprawą turystów przyzwyczajone do obcowania z człowiekiem. Za dokarmianie małp lub robienie im krzywdy są przewidziane kary zaczynające się od 500 £. Na własne oczy widzieliśmy jak beztrosko wylegują się na rozgrzanych ścieżkach, skaczą po ogrodzeniu, ale i dokazują wspinając się na przejeżdżające taksówki czy zaczepiających je ludzi. Widok małp z tak bliska w niektórych z nas budził lęk i obawy, a innym się podobał, wszyscy pamiętaliśmy jednak, że to dzikie zwierzęta, dlatego należy zachować uwagę w ich obecności.
Schodząc w dół, przeszliśmy przez wiszący Most Windsorski, rozciągający się nad przepaścią na długości ponad 70 m. Stamtąd czekała nas wspinaczka do Great Siege Tunnels – historycznych tuneli, wykutych przez Brytyjczyków jeszcze w XVIII wieku i udoskonalanych przez kolejne lata. Wnętrze skały kryje prawie 50 km takich tuneli, których najwięcej powstało w czasie II Wojny Światowej, by stworzyć z góry prawdziwą obronną fortecę. Przechadzając się najstarszym z nich podziwialiśmy działa obronne zlokalizowane w wykuszach. Trud budowy tuneli, ich liczba i rozmiary zrobiły na nas niesamowite wrażenie. Schodząc stromymi schodkami do centrum miasteczka na główną ulicę Main Street przenieśliśmy się do Wielkiej Brytanii, która jest tu obecna w wielu symbolach i znanych brytyjskich markach handlowych, których sklepy zlokalizowane są przy głównym deptaku. Krajobraz ulicy urozmaicały charakterystyczne czerwone budki telefoniczne, skrzynki na listy, brytyjskie flagi i puby, a między nimi sklepy z pamiątkami oferujące turystom markowe alkohole, perfumy, papierosy i elektronikę, podobno w niższych cenach, bo bez podatku. Spacerując ulicą mieliśmy trochę pecha, bo z powodu dużej awarii prądu sklepy i restauracje częściowo były zamknięte, otworzono je dopiero po usunięciu usterki, czyli po godzinie 16.00, tuż przed naszym wyjazdem. Zmęczeni wspinaczką, ale pełni wrażeń wracaliśmy do hotelu z uśmiechami, bo Gibraltar okazał się naprawdę niezwykłym miejscem.
Niedzielę spędziliśmy w Maladze, ale nie myślcie sobie, że było mniej atrakcji. Aż nie chce się wierzyć, że podczas wypadu do miasta pokonaliśmy dystans 10 km! Zaczęliśmy od Calle Larios – głównej ulicy Malagi, która olśniewa wspaniałymi kamieniczkami o misternie zdobionych fasadach i balkonach. Luksusowe i znane marki sklepów mijane po drodze zaprowadziły nas prosto do Placu Konstytucji, przy którym mieściła się przed laty pierwsza w Andaluzji redakcja codziennej gazety, upamiętniona metalowymi ornamentami na marmurowym chodniku. Jesienią Malaga staje się stolicą hiszpańskie mody, a Calle Larios, przykryta niebieskim dywanem, jest najdłuższym wybiegiem dla modeli i modelek znanych projektantów. Wąskimi uliczkami pełnymi sklepików z pamiątkami dotarliśmy do Teatro Romano – ruin rzymskiego teatru, przypominającego czasy rzymskich rządów w mieście, tuż nad nim wznosi się potężna Alcazaba i majestatyczne mury Gibralfaro. To właśnie do zamku wdrapaliśmy się pomimo upału, ale wspaniałe widoki i panorama na wybrzeże Malagi oraz arenę walk byków zrekompensowały nam trud wspinaczki.
Później, w drodze do Muzeum Pompidou, sprawdziliśmy także, kiedy zakwitną róże wokół pomnika Biznaguero, czyli tradycyjnego sprzedawcy kwiatów zwanych La Biznaga – można je spotkać latem tylko w Maladze, gdy kwitnie jaśmin. Wytwarzaniem Biznag zajmują się całe rodziny. Kwiaty jaśminu nadziewa się na suche gałęzie ostu nerdo tak, że wyglądają jak jaśminowy bukiet. Sprzedający je Biznaguero mają eleganckie białe koszule, czarne spodnie i czerwone pasy, na głowie często czarne chusty lub kapelusze. Wśród pamiątek z Malagi wiele z nich przedstawia Biznagi, dlatego warto wiedzieć co to takiego. Szkoda tylko, że prawdziwych La Biznaga nie uda nam się zobaczyć podczas naszego pobytu w kwietniu, bo jaśmin kwitnie dopiero latem i wtedy powstają te niezwykłe kwiaty.
Na koniec naszej wycieczki prawdziwą wisienką na torcie, była wizyta w muzeum Centre Pompidou, które jest filią najsłynniejszego paryskiego muzeum sztuki współczesnej. Trudno powiedzieć czy nam się podobało, bo patrząc na niektóre z dzieł prezentowanych na wystawie, zastanawialiśmy się, czy sam autor wiedział co tworzy, ale były wśród nich także prace dotyczące środowiska skłaniające do refleksji nad postępowaniem człowieka. Wśród obiektów wystawy znaleźliśmy również polskie akcenty, wśród nich jeden z Abakanów naszej najsłynniejszej tekstylnej rzeźbiarki – Pani Magdaleny Abakanowicz. Z centrum sztuki współczesnej wyszliśmy prosto na targowisko arcydzieł użytkowych, czyli niedzielny jarmark na malowniczych wybrzeżach Muelle Uno i Muelle Dos, który okazał się prawdziwą kopalnią skarbów.
Zmęczeni, ale pełni pozytywnych emocji i ciekawych pamiątek wróciliśmy do hotelu na kolację, bo jutro czeka nas nowy tydzień pracy i podsumowanie z naszą tutorką Panią Karoliną, ale za tydzień znowu jest weekend i nowe wrażenia… po które wybierzemy się do najbardziej arabskiego z hiszpańskich miast – Granady.