Trzeci tydzień na stażach w Hiszpanii
Hola! Uczniowie Technikum nr 3 w Malborku wraz z opiekunami pozdrawiają z pełnej słońca Granady, gdzie realizujemy staże zawodowe w ramach projektu 2022-1-PL01-KA121-VET-000053534. Za nami trzy tygodnie hiszpańskiego życia oraz pracy, każdego dnia uczymy się czegoś nowego i trudno nam uwierzyć, że czas tak szybko płynie. Teraz, kiedy autobusy, sklepy i ulice wydają się nam znajome, drogę do pracy pokonujemy z uśmiechem i staliśmy się fanami hiszpańskiej sjesty – a może Pan Dyrektor chciałby urządzać nam taką w szkole? to dopiero byłoby nowatorskie podejście do potrzeb uczniów!!!
Te trzy tygodnie bardzo dużo nas nauczyły, staliśmy się samodzielni i nabraliśmy większego dystansu, przekonaliśmy się, że życie z uśmiechem i na luzie jest znacznie lepsze. Nasi pracodawcy chwalili nas podczas wizyt monitorujących i spotkania z Paniami Bogusią i Joanną, które towarzyszą nam w czasie stażu. Aż milo było podsłuchać, co też o nas mówią do nauczycieli. W pracy wszyscy staramy się dobrze wypaść i sumiennie wykonujemy swoje zawodowe obowiązki.
W Doboss logistycy odpowiadają za kompletowanie zamówień, przeprowadzają inwentaryzację, kontrolują zwroty towaru i uczą się obsługi klientów podczas dostaw towarów, jakie wykonują pod czujnym okiem pracowników firmy. Julia, która odbywa staże w Europuente, uczy się zasad logistyki w obsłudze biurowej, planowania usług, ich rozliczania i właściwego dokumentowania. Uczniowie odbywający staże w Hotelu Puerta de las Granadas mają pełne ręce roboty podczas obsługi gości w czasie śniadań i przygotowywania półproduktów do wydania lunchu. Każdego dnia, pod czujnym okiem szefa kuchni, uczą się pracy zespołowej i odkrywają sekrety hiszpańskich przysmaków, jakie serwowane są gościom. Informatycy podczas staży pracują przy komputerach, projektują strony, odpowiadają za budowanie baz danych, zajmują się serwisem i naprawą sprzętu, który przynoszą klienci. Rozwiązywanie problemów, zawsze daje im wiele satysfakcji z dobrze wykonanych zadań.
Nie myślcie sobie, że przez trzy tygodnie naszego pobytu tylko pracowaliśmy, każdy weekend był dla nas okazją do poznania Granady i hiszpańskiej kultury. Na wzgórzach dzielnicy Sacromonte, zajrzeliśmy do mieszkalnych jaskiń w lokalnym muzeum, by lepiej poznać kulturę życia mieszkańców Granady na przestrzeni lat. Ciesząc oczy wspaniałymi widokami majestatycznej Alhambry dzielnie wspinaliśmy się na kolejne punkty widokowe. Zwiedziliśmy także samą Alhambrę – najwspanialszy kompleks pałacowy wybudowany w stylu arabskim. Bogactwo zdobień i ornamenty komnat Alhambry, cieszą się tak dużą uwagą turystów, że bilety, by wejść do tej atrakcji, są wyprzedane z dwu miesięcznym wyprzedzeniem. Najwięcej emocji budzą przepięknie rzeźbione Sala Abencerrajes i Patio de los Leones, czyli Dziedziniec Lwów, który według kultury arabskiej symbolizuje raj z fontanną podtrzymywaną przez lwy, od której odchodzą cztery rajskie rzeki, wszystko otaczają misternie rzeźbione kolumny. Z zapartym tchem spacerowaliśmy po pałacach Alhambry i podziwialiśmy kunszt arabskich artystów, czasami trudno było uwierzyć, że te cuda powstały ponad 700 lat temu, kiedy do wykonywania takich ornamentów używano bardzo prostych narzędzi i rąk ludzkich. Alhambrę wzniesiono na wzgórzu, dlatego jej mury królują nad całym miastem, są doskonałym punktem obserwacyjnym dla każdego, kto chciałby chwilę odsapnąć, zanim ruszy na dalsze odkrywanie Granady.
My mieliśmy okazję poznać także drugie oblicze tego miasta gdy odwiedziliśmy Parque de las Ciencias, to miejsce, gdzie zabawa i nauka stanowią wspaniałe połączenie. Integralną częścią muzeum jest BIODOMO – aktywne oceanarium i zoo w jednym. Nas zachwyciło wspaniałymi okazami mieszkańców morskich głębin pływających w ogromnych akwariach. Rekiny, płaszczki, koniki morskie, fascynujące meduzy, które w wodzie unosiły się wdzięcznie jak baletnice na scenie, krokodyle i kolorowe żaby, przekrój zwierząt wodnych był imponujący. W innej części widzieliśmy ptaki, wścibskie lemury i małpy, przed którymi ostrzegano nas na wejściu, że potrafią wywęszyć smakołyki schowane w torebkach i plecakach. Integralną częścią kompleksu była także motylarnia oraz ekspozycje przybliżające nam teorię Darwina, a prawdziwą gratką dla miłośników owadów była możliwość podpatrzenia gigantycznych patyczaków, ci odważni, mogli je nawet potrzymać na rękach. Centrum naukowe podzielone było na kilka sekcji z różnymi ekspozycjami, w tym część dotyczącą kosmosu i lotów realizowanych przez NASA. Podziwialiśmy w niej wirtualne widoki ziemi z pokładu statku kosmicznego, oglądaliśmy oryginalne kosmiczne kombinezony, prowiant a nawet worki higieniczne zastępujące kosmonautom toaletę. Część techniczna to kult dla geniuszu konstrukcji człowieka, już od samego wejścia witają wszystkich skrzydła wykonane według modelu Leonardo da Vinci, pierwszy model Forda T produkowany masowo i najstarsza maszyna parowa z Granady, która przez 82 lata napędzała fabrykę cukru, aż do jej zamknięcia w 1983r. W części naukowej, poświęconej człowiekowi i rozwojowi medycyny mierzyliśmy się z wyzwaniami dotyczącymi ludzkiego stanu zdrowia, poznawaliśmy szczegóły anatomii różnych gatunków zwierząt i podglądaliśmy jak działają serca u poszczególnych osobników. Tu znaleźliśmy także wyraźny polski ślad, w osobie Marii Skłodowskiej Curie, która swoje odkrycia i publikacje konsultowała z naukowcami uniwersytetu w Granadzie, a w 1931 r odwiedziła Alhambrę i tak jak my, zrobiła sobie pamiątkowe zdjęcie z fontanną na Patio de los Leones… przypadek? czas pokaże co z nas wyrośnie, może ktoś spośród nas również zapisze się na kartach historii jakimś ważnym wynalazkiem. Parque de las Ciencias to po prostu idealne miejsce, by wybrać się na lekcję biologii, fizyki czy matematyki, gdyby tak tylko do Granady było bliżej pan Dyrektor na pewno organizowałby tu klasowe wycieczki, a na takich zajęciach gwarantujemy, że frekwencja byłaby 100%. Nie wierzycie? Zerknijcie do galerii i wybierzcie się z nami na wirtualną lekcję, Wam na pewno też się tu spodoba.
Nie wiemy czy wiecie, że Granadę otaczają góry Sierra Nevada, ciągnące się na długości aż 120 km, ich najwyższy szczyt to Mulhacen, wznosi się na 3478 m n.p.m. Na niego, się nie wspięliśmy, chociaż niektórzy z nas byli tym faktem wyraźnie rozczarowani, ale przeszliśmy szlakiem Los Cahorros – bardzo malowniczym wąwozem, którego ponad 8 km trasę przecinają liczne wyzwania w tym: wiszące mosty, przejście krawędzią rzeki, wspinaczka oraz przeciskanie przez wąskie i niskie szczeliny. To była duża dawka adrenaliny, bo idąc od Monachil wzdłuż rzeki, do najwyższego punktu szlaku, pokonaliśmy około 330 m różnicy wysokości. Sierra Nevada to zupełnie inne góry i trasa, od tych, jakie znamy, wysokie temperatury skutecznie pozbawiają roślinność wody, dlatego bujną zieleń widzieliśmy jedynie na szlaku wzdłuż rzeki, w wyższych partiach próżno jej szukać, za to spalone słońcem szlaki są mocno pyliste a pobocza obfitują w suchorośla i krzaki rozmarynu, który rośnie tu bujnie, jak polskie pokrzywy.
Zaliczyliśmy również klasyczne, plażowe lenistwo w malowniczej miejscowości Nerja, zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie na słynnym Balcon de Europa, z którego rozciąga się spektakularny widok na skaliste wybrzeże i piaszczyste zatoczki. W Nerja zwiedziliśmy także lokalne muzeum i Cueva de Nerja – zespół niesamowitych jaskiń, odkrytych przypadkiem w 1959 przez grupę chłopców szukających nietoperzy, ich wysokość sięga niemal 70 m. Jaskinie zrobiły na nas ogromne wrażenie, w nich znajduje się także największy na świecie stalagmit o wysokości 32 m, a akustykę przestrzeni doceniają miłośnicy muzyki z całego świata, którzy co roku zjeżdżają do jaskiń, by uczestniczyć w festiwalu muzyki poważnej. Mnogość form skalnych, barwa nacieków i ich spektakularne formy, to prawdziwe arcydzieło natury, wobec ich gigantycznego rozmiaru, aż nie chce się wierzyć, że coś tak dużego przez tysiące lat pozostawało w ukryciu.
Za tydzień wracamy do Polski, przed nami ostatnie dni pracy, ostatnie zakupy pamiątek i pakowanie, dla niektórych to może być prawdziwe wyzwanie. Chociaż Hiszpania jest wspaniała, to tęsknimy już odrobinę za bliskimi, no i za polskim jedzeniem, mamy nadzieję, że w sobotę wszyscy powitają nas przysmakami, jakich nie jedliśmy od miesiąca. Zamawiamy dużo pierogów, gołąbki, schabowe, ziemniaczki z koperkiem, mizerię, domowy rosołek i sernik… oczywiście nie musi być wszystko od razu .