Wrażenia uczniów ZSP nr 3 z praktyk w Londynie
Za nami pierwszy tydzień i powoli zaczynamy oswajać się z naszym nowym życiem. Dla kogoś, kto po raz pierwszy wyruszył w tak daleką podróż, spotkanie z kulturą brytyjską jest prawdziwym szokiem.
Po przylocie przedstawiciele naszego partnera – ADC College, odebrali nas z lotniska i zawieźli do swojej siedziby, gdzie czekały rodziny, u których zostaliśmy zakwaterowani na najbliższe cztery tygodnie. W poniedziałek spotkaliśmy się rano w siedzibie ADC na wstępne szkolenie dotyczące naszego pobytu, a potem pierwszy sprawdzian samodzielności – podróż do pracy. Po południu nasz mentor z ADC Pan Mateusz czekał na meldunki jak poradziliśmy sobie z zadaniem – wszyscy zaliczyliśmy je na 6, chociaż nie było wcale tak łatwo… Dla kogoś kto mieszka w małym miasteczku, gdzie wszędzie można dotrzeć pieszo lub za pomocą dwóch linii autobusowych, komunikacja Londynu jest największym wyzwaniem. Tym bardziej, że angielskie osiedla domków rodzinnych są do siebie bardzo podobne, a w mieście jeździ ponad 700 linii autobusowych, kilkanaście linii metra oraz pociągi. Teraz po tygodniu czujemy się prawie jak Londyńczycy, mamy swoje skróty i z łatwością zmieniamy linie metra by dotrzeć do celu, choć z początku łatwo nie było.
Tydzień to dużo i mało… bo jak tu poznać tak duże miasto w 7 dni? To zupełnie niemożliwe! Zdajemy sobie sprawę, że zaledwie posmakowaliśmy tego co Londyn ma nam do zaoferowania.
Pierwszy weekend to wycieczka przez inne kultury i skarby zgromadzone w British Museum. Każda grupa otrzymała zadania, by niczym tropiciele ruszyć w poszukiwaniu najcenniejszych perełek muzeum. Widzieliśmy prawie wszystko: samurajskie zbroje, chińskie wazy z dynastii Ming, egipskie mumie, posąg z Wyspy Wielkanocnej i kamień z Rosetty oraz wiele, wiele innych cudów o jakich istnieniu nawet nie mieliśmy pojęcia.
Pogoda przez cały tydzień nas nie rozpieszczała, ale podczas weekendu wyjrzało słońce, dlatego spacer przez wąskie uliczki Soho i chińską dzielnicę był prawdziwą przyjemnością. Słodko powitał nas zapach M&Msów w wielkim sklepie gdzie z wizerunkiem tych cukierków można kupić niemal wszystko, a nawet zamówić osobiste drażetki z własnym nadrukiem, niestety to wszystko w iście brytyjskich cenach. Pierwszy dzień zakończyliśmy na najbardziej ruchliwym skrzyżowaniu – Piccadilly Circus – londyńczycy powiadają, że to pępek świata, bo jeśli postoi się na nim wystarczająco długo spotka się wszystkich znajomych.
Niedziela upłynęła nam równie miło, zaczęliśmy od najpiękniejszego londyńskiego dworca St. Pancras, który zupełnie słusznie nazywany jest żywym pomnikiem brytyjskiej kolei. Teraz mieści się w nim luksusowy hotel, a ekspresowe pociągi przyjeżdżają do nowoczesnej hali wybudowanej tuż obok.
Obowiązkowym punktem wizyty w Londynie, dla każdego fana Harrego Pottera jest odjazd z peronu 9 ¾ jaki mieści się na dworcu King’s Cross. Nas także tam nie zabrakło, potem wyruszyliśmy pod pałac Buckingham na uroczystą zmianę warty. Niestety oprócz nas, na ten sam pomysł wpadło chyba pół Londynu, bo tłumy pod pałacem zaskoczyły każdego. Wierni fani rodziny królewskiej oblegli nie tylko pałac, ale okoliczne ogrodzenia, murki i wszystko co tylko zapewniało lepszą widoczność. Królowa jednak nawet do nas nie wyjrzała, chociaż podniesiona na maszcie flaga wskazywała, że przebywa w pałacu… no cóż, pewnie była bardzo zajęta.
Przez piękny St. James Park dotarliśmy do placu parad konnych i siedziby gwardii, a potem na Downing Street gdzie urzęduje premier Wielkiej Brytanii. Stąd tylko przecznica dzieliła nas od najpiękniejszego londyńskiego zegara czyli słynnej wieży Big Ben, na tę chwilę nawet słońce wyszło zza chmur i oświetliło go specjalnie dla nas. Zmierzając na drugą stronę Tamizy dotarliśmy do ostatniego punktu naszej weekendowej przygody z Londynem: Imperial War Museum –poświęconego wojnom, jakie w XX wieku toczyły się na świecie.
To niezwykłe miejsce na mapie Londynu opowiada historię najstraszniejszych kart w dziejach ludzkości, zachowując przy tym wiele miejsca na dystans i zadumę. Historie ludzkiego dramatu opowiedziane przez multimedialną ekspozycję dotyczącą holocaustu, mieszają się z codziennym życiem zwykłych Brytyjczyków podczas wojny, nie przytłaczają, ale uświadamiają do czego zdolny jest człowiek. Muzeum to także miejsce, gdzie każdy z nas mógł zobaczyć również techniczną stronę działań wojennych, ponieważ wśród eksponatów znajdowały się czołgi, samoloty, pojazdy opancerzone, broń i amunicja, używane przez wojsko.
Przed nami kolejny tydzień pełen nowych zadań, będzie nam łatwiej, bo oswoiliśmy się już z nową sytuacją, ale nikt nie ma wątpliwości, że Londyn na pewno szykuje dla nas kolejne niespodzianki.